Przyglądając się systemowi oświaty czy samym placówkom przedszkolnym jako jego części, nietrudno zauważyć, iż tak duży organizm funkcjonuje na podstawie stosownych przepisów prawa, które regulują jego zarządzanie. Z zarządzania wynika niestety zawsze ten fragment pracy, który dotyczy przygotowywania dokumentacji, sprawozdań itd. Najbardziej męcząca, najbardziej nielubiana, permanentnie krytykowana papierologia, nazywana często zbędną biurokracją. Trudno się dziwić. Wypełnianie dokumentacji to proces nieciekawy i nużący. Przypatrując się na bieżąco rzeczywistości, zauważamy, iż dokumentowanie wszystkiego osaczyło nas, w czym systematycznie pomaga postęp technologiczny wspierający jej rozrost. Tabelki, wykresy, diagramy, procenty, wskaźniki, punkty i oceny. Pomiary jakości, zgodności, diagnoza, obserwacja, monitoring. I w zasadzie wszystko to w nie wiadomo jakim celu. Cel jednak jest, ale ukryty – wszystko to robimy po to, by zyskać tzw. święty spokój, aby w razie kontroli nikt nie miał zastrzeżeń, że czegoś nam brakuje. Celem wypełniania tzw. wypełniaczy jest samoświadomość, że wszystko w papierach jest w porządku, co w konsekwencji implikuje przyjęcie stanowiska, iż oto w naszej placówce pracujemy zgodnie z przepisami. Ta teoretyczna równowaga niestety równowagą nie jest, ponieważ staje się źródłem permanentnego narzekania na podmiot, który ponoć nam tę biurokrację stworzył (co w rzeczywistości prawdą nie jest), czyli Ministerstwo Edukacji Narodowej. Czy rzeczywiście spirala wymagań dotyczących pisemnej dokumentacji wypełnianej przez nauczyciela, która nakręca się z roku na rok, jest pochodną decyzji MEN-u?
POLECAMY
Nauczyciel w spirali wymagań
Podstawa programowa wychowania przedszkolnego dokładnie określa, co należy do zadań nauczyciela w zakresie jego czynności w obrębie zatrudnienia na tym stanowisku1. Nauczyciel przede wszystkim prowadzi zajęcia z dziećmi dotyczące opieki, wychowania i dydaktyki, a czyni to na po...