Emocje to (jak zawsze) podstawa
O tym, że ktoś robi nam krzywdę, że przekracza nasze granice lub próbuje nakłonić nas do czegoś, co jest sprzeczne z naszymi potrzebami, jako pierwsze bezbłędnie informują nas nasze emocje. W takich sytuacjach wściekamy się, czujemy się wykorzystani lub po prostu odczuwamy niejasny opór przed zrobieniem czegoś. Intuicja podpowiada nam, że coś jest nie tak, mimo to często zmuszamy się do pewnych działań, ponieważ szybko włącza się rozum, który próbuje zracjonalizować sytuację. Tak naprawdę to nie jestem zmęczony, mogę wykonać jeszcze jedno zlecenie; Szef ma rację, nie wywiązałam się z zadania, nic dziwnego, że na mnie nakrzyczał;
POLECAMY
Przecież niedawno jadłam obiad, więc to niemożliwe, żebym była ciągle głodna. I tak dalej. Któż z nas nigdy nie zachował się w podobny sposób, tzn. kto z nas nigdy nie zaprzeczał własnym, prawdziwym odczuciom? Dobrze, zgadzam się, że czasami bywa to konieczne, przynajmniej na chwilę (dopóki jesteśmy świadomi tego mechanizmu), np. wówczas, gdy kontynuujemy pracę pomimo zmęczenia, ale gonią nas terminy. Bardziej martwi mnie, że – świadomie lub nie – tego samego uczymy dzieci, które działają spontanicznie, intuicyjnie, jeszcze nie racjonalizują. Podziel się;
Nie płacz, on nie zrobił tego specjalnie; To bardzo nieładnie, że nie chcesz się z nim bawić; Musisz zjeść marchewkę, wcale nie jest niedobra, jest bardzo smaczna; To niemożliwe, żeby było ci ciepło, skoro tu jest tak chłodno.
Mówimy to wszystko, chociaż z drugiej s...