Dowiedziałam się wówczas, że rodzina Zosi hoduje m.in. właśnie króliki i co jakiś czas któryś z nich po prostu trafia na talerz. Dziewczynka opowiedziała o tym jako o czymś zupełnie naturalnym, jakby nie zwracając uwagi na fakt, że był to (lub mógłby być) być może ten sam królik, do którego się przytulała.
POLECAMY
W pamięć zapadła mi jeszcze jedna historia. Pewna mama poskarżyła się nauczycielce, że pod wpływem prowadzonych w przedszkolu zajęć dotyczących życia na wsi jej syn przestał jeść mięso1. Mama uważała, że to niedobrze („niezdrowo”) i prosiła wychowawczynię, aby spróbowała przekonać chłopca do zmiany zdania.
Pod wpływem tych zdarzeń zaczęłam się zastanawiać nad znaczeniem zwierząt w życiu dzieci, a także na temat roli, jaką może odegrać przedszkole, kształtując postawę przedszkolaków względem braci mniejszych. Czy warto o tym mówić i jak to robić?
Czy nauczyciel może doradzić coś rodzicom przedszkolaków w tych kwestiach? Co daje dzieciom kontakt ze zwierzętami? Tym – lekko nietypowym – zagadnieniom chciałabym się przyjrzeć na gruncie niniejszego artykułu.
Zwierzęta też się przywiązują
Pod koniec lat 50. ubiegłego wieku amerykański psycholog Harry Harlow przeprowadził – dość okrutny, jak byśmy dziś powiedzieli – eksperyment na małych rezusach2. Badacz oddzielił młode od biologicznych matek zaraz po urodzeniu, oferując im w zamian dwie sztuczne atrapy matek, z których jedna zbudowana była z drutu i trzymała butelkę z mlekiem, druga zaś była pokryta miękkim materiałem, ale nie zapewniała pożywienia. Okazało się, że małe małpki spędzały z „matką karmiącą” tyko tyle czasu, ile potrzebowały, aby się najeść, zdecydowanie preferując kontakt z „matką futrzaną”. Co więcej, to w jej towarzystwie małe rezusy chętniej eksplorowały otoczenie, a także to jej towarzystwo wybierały, jeśli w klatce pojawiało się coś, co
budziło w nich strach. Innymi słowy, o zbudowaniu więzi z „matką” najwyraźniej nie decydowało pożywienie, tylko dotyk.
Ciekawych odkry...