Dziecko musi zmierzyć się z totalnie odmienną dla niego rzeczywistością – rodzice czasowo znikają, za to pojawiają się zupełnie nowe panie, które mówią mu, co ma robić, i organizują znaczną część jego dnia. Oprócz niego, w nowym miejscu znajduje się gromadka nieznanych mu dzieci, z których wiele płacze, niektóre biją lub popychają. Zabawki, choć atrakcyjne, nie są wydzielane „po jednej” dla każdego, co rodzi konflikty. Dziecko jest namawiane do tego, aby jadło coś, czego nie ugotowała mama, nie odzywało się w trakcie posiłku. Dowiaduje się także, że przed południem powinno się zdrzemnąć – bez mamy i taty, w obcym miejscu. Pomijając momenty swobodnej zabawy, nieustannie słyszy, co będzie musiało zrobić lub czego nie powinno robić („Teraz zjecie śniadanie, potem umyjecie ręce, potem będą zajęcia w kółeczku, potem usiądziecie do stolików, żeby narysować, potem…”). W skrajnych sytuacjach (niestety, zdarzają się, choć mam nadzieję, że rzadko) słyszy, że ma „przestać płakać”, kiedy nie udaje się go uspokoić. Tak, początek przedszkola to dla dziecka ciężka praca i niezłe wyzwanie.
Jego opiekunom również nie jest łatwo. Muszą zmierzyć się ze świadomością, że oto oddają dziecko pod opiekę komuś – bądź co bądź – obcemu, kto może mieć inne „podejście” do dzieci, inne poglądy na wychowanie, inny styl bycia, w ogóle inne poglądy „na życie” (dlatego tak ważny jest wybór przedszkola, którego „misja” będzie zgodna ze światopoglądem rodziców, ale o tym dalej). Początkowo nieustannie „są pod telefonem”, spodziewając się, że panie zadzwonią (bo dziecko długo płacze, bo skończyły się ubrania na przebranie, bo ma gorączkę) i faktycznie często tak się dzieje. Stres obniża kształtującą się dopiero odporność, więc zaczyna się chorowanie, wolne w pracy z powodu opieki nad dzieckiem, przerwy w aktywności przedszkolnej, powroty, ponowna adaptacja.
Przy tym wszystkim nie można zapominać o nauczycielach. Przebywanie przez kilka godzin dziennie z dwudziestką piątką dzieci, z których większość doświadcza stresu, nie od razu skuteczne próby ich uspokajania i nawiązywania relacji, przebieranie tych, którym zdarzyła się „wpadka” (nierzadko częściej, niż raz dziennie), pierwsze kontakty z rodzicami, którzy również są w stresie i bardzo chcieliby usłyszeć, że „Było OK” (a nie zawsze było) – to wszystko jest bardzo obciążające dla pracowników przedszkola.
Mówiąc wprost, wrzesień, a często także październik, to przedszkolna jazda bez trzyman...
Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.